W 1859 roku w Nowym Jorku mieszkało około 150 Chińczyków. Dekadę później było ich już ponad 2000. Przybywali oni głównie z Zachodu, gdzie kończyła się słynna „gorączka złota” i budowa transkontynentalnej kolei. Biali mieszkańcy tracili miejsca pracy, a ich chińscy konkurenci potrafili i chcieli pracować za niższe stawki. Na Dzikim Zachodzie wybuchła any-chińska panika.
Chińczycy zaczęli przybywać do Nowego i stworzyli w mieście wewnętrzną strukturę. Zamieszkali w bliskiej siebie okolicy ulic Mott, Pell i Doyers. Założona przez chińskich kupców Skonsolidowane Stowarzyszenie Dobroczynne miało na swoim czele osobę nazywaną „Burmistrzem Chinatown”. Stowarzyszenie oferowało opiekę i pomoc w znalezieniu pracy, czy w znalezieniu pomocy medycznej w razie choroby.
W 1900 roku w Nowym Jorku żyło już ponad 4000 Chińczyków, ale co ciekawe, w całej społeczności znajdowało się zaledwie 36 zamężnych kobiet. Chińczyk uznawany był w tamtych czasach za oszusta, a Chinka za prostytutkę.
Dysproporcja pomiędzy płciami wynikała z radykalnej ustawy „Page Act” z 1875 roku, która wprost zabraniała chińskim kobietom wjazdu do Stanów Zjednoczonych ze względu na podejrzenie prostytucji, a co za tym idzie roznoszenie zarazków i chorób.
Jakby to było mało, w 1882 roku Prezydent Chester Arthur podpisał ustawę o wykluczeniu Chińczyków „Chinese Exclusion Act”, zakazująca wszelkiej imigracji z Chin, w tym przede wszystkim chińskich mężczyzn, traktowanych jak tania siła robocza.
Aż trudno uwierzyć, że ustawa znosząca restrykcje dotyczące pochodzenia „Immigration and Nationality Act”, którą podpisał Prezydent Lyndon B. Johnson, została podpisana dopiero w 1965 roku.